niedziela, 21 kwietnia 2013
2. Spacer i wyznanie
Hermiona wstała dziś , dość późno jak na siebie. Zobaczyła, że Ginny już nie było w łóżku. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 8.30. Przeczesała włosy szczotką, włożyła na piżamę szlafrok i zeszła na dół. Zauważyła, że wszyscy są na śniadaniu, i był wśród nich Ron. Po bitwie i po pogrzebie Freda, wszyscy Weasleyowie wpadli w jakąś depresje. Nikt się do siebie nie odzywał. Ta stara Nora pełna śmiechu, radości i ciepła rodzinnego była wręcz nie do poznania. Pani Weasley krzątała się po całym domy płacząc po cichu, Ginny prawie się nie odzywała, a Hermiona słyszała jak w nocy wypłakuje się w poduszkę. Pan Weasley i Percy ciągle siedzieli w Ministerstwie , George wcale nie wychodził z pokoju, a Bill i Ron byli w Hogwarcie pomagając go odbudowywać. Hermiona strasznie się czuła widząc ich zrujnowaną rodzinę. Strasznie tęskniła za tym wesołym Ronem. Cały dom pogrążył się w żałobie. Ale dziś było jakoś inaczej. Atmosfera przy stole była bardziej radosna, niż przez ostanie dni. Rozmowom towarzyszyły śmiechy i żarty. Było prawie jak dawniej.
Dzie-eee-ń dobry- zawołała z potężnie ziewając Hermiona.- Zaspałam na śniadanie?
-Dzień dobry, śniadanie zaczęło się dawno, ale coś jeszcze zostało-odparła Molly- Tosta?
-Poproszę Pani Weasley-odparła dziewczyna biorąc tosta z dżemem.
Dziewczyna od razu wdała się w ciekawą dyskusję z Panem Weasleyem na temat nowych praw w Ministerstwie Magii.
-Czyli Umbridge została zamknięta w Azkabanie. Bardzo się cie...-i urwała bo zobaczyła że Ron cały czas się w nią wpatruje. Tak jakby na coś czekał. Wydawał się być też, nieco zdenerwowany. Szybko odwrócił wzrok.
-Ron czy masz mi coś do powiedzenia?- spytała się dziewczyna marszcząc brwi.
-Eeee, tak właściwie to tak- odparł Ron patrząc jej w oczy- Potem ci powiem.
Reszta porannego posiłku minęła w miłej atmosferze. Ginny, Hermiona i Fleur zastały posprzątać po śniadaniu. Po zakończonej robocie brązowowłosa podeszła do Rona, który czekał na nią przed drzwiami.
-Mam wrażenie, że chciałeś mi coś powiedzieć- spytała z przekąsem dziewczyna.
-No tak- odparł jakby przypomniał sobie bo co na nią czekał- Hermiono czy chciałabyś iść ze mną na spacer?- spytał niepewnie rudowłosy.
-Jasne-odpowiedziała nieco zaskoczona dziewczyna. - Z przyjemnością- odparła. W głębi ducha bardzo cieszyła się z tego powodu. W jego oczach nie było już tej rozpaczy, która udzielała się wszystkim po pogrzebie.
-A'propos, to gdzie?- wypaliła zanim zdążyła się powstrzymać
-Tooo, tajemnica- szepnął i delikatnie się uśmiechnął.
*
Ron siedział w swoim pokoju nerwowo wyczekując 12.00. Postanowił wtedy wyznać Hermionie, że chce być z nią "oficjalnie". W ostanie dni unikał dziewczyny z powodu przytłaczającego smutku, którym była śmierć brata. Miał z tego powodu wyrzuty sumienia. Całe dnie spędzał w Hogwarcie pomagając w odbudowie i ciężko pracując, bo to pomagało mu zapomnieć o ponurych myślach. Po tygodniu zaczął się powoli otrząsać z szoku i musiał powiedzieć jej to co chciał od dawna. Postanowił zabrać ją w jakieś piękne miejsce w pobliżu Nory. Po głębszym zastanowieniu uznał, że zna takie miejsce oddalone o może o kilometr od jego domu. Lubił tam przychodzić sam, czasami z Ginny lub braćmi. Było tam pięknie. Uznał, że to miejsce idealne na wyznania. W głowie zaczął układać sobie co powie Hermionie, gdy tam będą lecz postanowił, że wyzna jej to co serce będzie mu dyktować. Wyciągnął z szafy niebieską koszulkę i dżinsy przebrał się w nie, przeczesał włosy ręką, tak aby lekko sterczały. Spojrzał na zegarek była za dziesięć dwunasta więc wziął głęboki oddech i wyszedł z pokoju.
*
W międzyczasie Hermiona , również nerwowo wyczekując dwunastej zastanawiała się co na siebie włożyć. Przecież Ron tylko zaprosił ją przechadzkę, ale strasznie się tym przejmowała. W sercu czuła, że dziś usłyszy to co chciała od kilku dni. Nagle do pokoju weszła Ginny.
-Gin, pomóż. W co ja mam się ubrać!- jęknęła brązowowłosa
-Aż tak tym spacerkiem się przejmujesz. No dobra, pomyślmy- urwała wpatrując się z zamyśleniem w trzy zestawy leżące na jej łóżku.-Chyba ten będzie najlepszy.-wskazała na lawendową bluzkę na ramiączkach i dżinsowe szorty.
-Tak myślisz, a nie lepiej ta zielona- jęknęła.
-Nie, ten będzie super- odparła rudowłosa znudzona zachowaniem przyjaciółki.
Dziewczyna zaczęła przebierać się w zestaw wybrany przez Ginny.
-A tak właściwie, co się dzieje między tobą, a Harrym?- spytała dziewczyna zakładając naszyjnik pasujący do kompletu.
Rudowłosa nieco pochmurniała i zmarszczyła brwi.
-Wiesz Harry'ego całymi dniami nie ma w Norze. Co chwilę chodzi na jakieś wywiady i takie różne, a niedługo idzie na studia aurorskie więc wcale nie będzie miał dla mnie czasu. To już nie jest to co kiedyś.- odparła dziewczyna
-Harry na pewno chciałby spędzać z tobĄ więcej czasu, ale wiesz teraz to "bohater" -odpowiedziała Hermiona.
Nagle usłyszała głośne pukanie do pokoju.
-Proszę!- krzyknęła Ginny.
Do pokoju wszedł Ron. Gdy spojrzał na Hermionę oniemiał na chwilę i wykrztusił : Wyglądasz przepięknie!
Dziewczyna lekko się zarumieniła.
-Dzięki - odpowiedziała
-To idziemy? - spytał onieśmielony wyglądem Hermiona chłopak.
-Jasne -odparła, ciesząc się, że Ronowi podoba się jej wygląd.
Wyszli przed Norę i udali się w kierunku w, który brązowowłosa nigdy nie szła.
-Gdzie idziemy? - spytała
-Tajemnica- odparł z uśmiechem na twarzy.
-Dziś jesteś bardzo tajemniczy- zakpiła dziewczyna
Nie odpowiedział tylko znów uśmiechnął się delikatnie. Zaczęli rozmawiać o sprawach dotyczących Hogwartu, zmian w Ministerstwie i o różnych innych rzeczach. Oboje czuli się bardzo swobodnie. Nagle teren zaczął piąć się nieco w górę. Ron ponieważ miał dłuższe nogi szedł nieco szybciej, ale Hermiona zdawała się być nieco zmęczona.
- Zmęczyłaś się?- spytał rudzielec patrząc na nieco zadyszaną Hermionę.
-Nie, wca..- i nie dokończyła, bo chłopak złapał ją i usadził na swoich ramionach. Pisnęła, ale po chwili już radośnie się śmiała.
-A co to niby było?- krzyknęła udając zniesmaczona takim zachowaniem.
-Chce cię tylko ponieść. A zresztą widzę, że ci się podoba- odparł.
Szli tak chwilę w milczeniu. Nagle Hermiona zapytała się:
-Ron. Co zamierzasz robić po wakacjach?
-Wiesz, myślałem nad tym i chyba zatrudnię się w sklepie u George'a. Trzeba mu trochę pomóc, a zresztą muszę zarobić na studia, a one trochę kosztują. A ty?
-Jaa, wracam na siódmy rok do Hogwartu.- odpowiedziała dziewczyna.
-No jasne. Mogłem się spodziewać, że dalej chcesz się kształcić- zakpił chłopak, ale w jego głosie była nuta smutku. Nagle spostrzegli, że na końcu wgórza widniał nieduży lasek.
-Idziemy do lasu?-zapytała pozytywnie zdziwona dziewczyna.
-No niezupełnie, ale mniej więcej- odparł chłopak
Hermiona zawsze lubiała przebywać w lesie. To pomagało jej się uspokoić. Kochała ten zapach, spokój i ciszę. Gdy doszli rudowłosy ostawił dziewczynę na ziemię. Weszli wsród drzewa i od razu zrobiło się ciemno i tajemniczo, ale pięknie. Szli przez 5 minut, podziwiając las. Nagle Ron szepnął:
-Zamknij oczy.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenia. Przeszła kilka kroków trzymając się dłoni rudzielca.
-Teraz otwórz.
Jej oczom ukazał się cudny widok. Była do niewielka leśna polanka. Przez drzewa prześwitywały promienie słońca. Wokół rosły śliczne polne kwiaty, a obok przepływał niewielki cichy strumyczek. Słychać było śpiew ptaków, oraz szumiące drzewa. Hermiona uznała, że było to chyba jedno z najpiękniejszych miejsc jakie wiedziała w życiu.
-Podoba ci się tutaj?- szepnął rudzielec.
-Jest przepięknie- odparła brązowowłosa z podziwem w głosie- Z kąt wiedziałeś, że jest tu takie miejsce?
-Kiedyś podczas jakiejś wędrówki, natrafiłem tu z Ginny- odpowiedział Ron z nutką rozbawienia w głosie.
Usiedli pod dużym dębem. Ron nagle zaczął wyglądać na zdenerwowanego.
-Ron, czego jesteś taki spięty?-spytała się dziewczyna.
Nagle chłopak złapał ją za rękę i zpojrzał głęboko w oczy. Odwzjamnieła spojrzenie.
-Hermiono, chciałbym co coś wyznać. Już od dawna się do tego zbierałem, ale wiesz te wszyskie ostatnie sytuację.-tu nachwilę zwiesił głowę- Przez to nie miałem czasu. I chciałbym ci powiedzieć, że bardzo cię kocham. I-i czy chciałabyś być moją dziewczyną- wyznał z nutką nadziei w głosie.
-Ron, wiedz, że ja też cię kocham i bardzo chcę być twoją dziewczną-odparła- Zawsze chciałam nią być.
Naglę Ron przybliżył się znacznie do niej. Ich twarze dzieliły zaledwie milimetry.
-Kocham Cię- wyszeptał
Dziewczyna niezdążyła odpowiedziać po ich usta stopiły się w namiętnym pocaułku. Uznała, że to najlepszy w jej życiu.. Ron całował tak cudownie. Jego usta były silne i męskie, ale jednocześnie miękkie i delikatne. Ich języki złączyły się we wspólnym tańcu. Ciało dziewczyny, przechodziły przyjemne dreszcze. Chłopak gładził delikatnie jej włosy. Pocałunek trwał i trwał, a oni nie wiedzieli świata poza sobą.
Po jakimś czsie nie wiedzielii, czy minęły zaledwie sekundy czy czy długie lata odłączyli się od siebie, z powody braku powietrza. Rudzielec spojrzał na swoją dziewczynę. Miała zaróżowione usta, włosy zmierzwine przez wiatr, a oczy błyszczały jej ze szczęścia. Jego emocję były nie do opisania. Zrobił coś, o czym marzył od dawna. Był teraz najszczęsliwszym chłopakiem na świecie.
-I jak?
-Cudownie- odrzekła rozmarzonym głosem.
Przez chwilę nic nie mówili, patrząc w swoje oczy. Nagle odezwała się Hermiona
-Ron?
-Tak.
-Jak myślisz, co powie twoje mama na to, że jesteśmy razem?- zpyała nieco poddenerwowanym tonem
-Myśle, ze pogodzi się z faktem, że jej najmłodszy syn już dorasta i ma dziewczynę- zakpił rudzielec
Brązowowłosa parsknęła śmiechem. Ron faktycznie bardzo się zmienił przez ostani rok. Nie był już tym niepewnym siebie, nieczułym i humorzastym nastolatkiem, ale troskliwym, odważym i opekuńczym mężczyzną. Wyprawa po horkruksy i częste narażanie życia bardzo go zmieniły. Z wyglądu również, wyglądał inaczej. Rysy twarzy mu się zaostrzyły, ramiona stały się muskularniejsze. Przybyło mu też na twarzy kilka blizn po bitwie i innych niebezpiecznych przygodach, ale one go nie szpeciły, wręcz przeciwnie, tworzyły idealną całosć. Jedyne co w nim nie uległo zmianie to oczy. Dalej były duże oraz błekitne i głębokie jak ocean. Kochała te oczy. Mogła by się wpatrywać w ten błękit godzinami. Jej chłopak się zmienił, ale zdecydowanie na lepsze.
Nowa para, nawet nie wiedziała jak czas szybko płynął. Spędzili czas na polanie na wspólnych rozmowach i pocałunkach. Nie wiadomo jak szybko słońce zaczęło zachodzić.
-Chcę ci jeszcze coś pokazać -wyznał rudowłosy.
Wstał, złapał dziewczynę za rękę.
Przeszli wydeptaną ścieżką wśród drzew. Nagle las zaczął się przerzedzać. Gdy wyszli z niego oczam Hermiony ukazał się najpiękniejszy zachód słońca jaki widziała w życiu.
-Tu są zawsze piękne zachody słońca- szepnął Ron
Dziewczyna wtuliła się w ramię chłopaka
-Dziękuję - wyszeptała
-Za co?- spytał zdziwony Ron.
-Za najpiękniejszy dzień w moim życiu- odparła
*
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
1.Po bitwie
W całym zamku panowała grobowa , nienaturalna jak na Hogwart cisza. Na każdym kroku było widać ogrom zniszczeń : rozwalone mury , pył , gruz , ślady krwi. Niktóre wieże wyglądały, jakby zaraz miały się zawalić. Kilka godzin temu zakończyła się chyba największa bitwa czarodziejów w tym stuleciu. To spowodowało te zniszczenia. Hogwart był niemalże pusty. Gdzieniegdzie błąkały się pojedyńcze osoby. Większość osób zgromadziła sie w Wielkiej Sali. Opłakiwało zmarłych , pomagało rannym lub ciesząc się w ciszy po pokonaniu Lorda Voldemorta.
Hermiona jednak nie chciała siedzieć tam i patrzeć na rozbite rodziny , tylko znaleść swojego przyjaciela Rona. Gdy nie był przy niej czuła sie samotna. Marzyła o jego bliskości , pocałunków. Prawdę mówiąc ten ich pierwszy, był wywołany pod wpływem emocji , ale był on najlepszy na świecie. Pragnęła całować się tak codziennie. Chciała spojrzeć w jego cudowne błękitne oczy i powiedzieć mu , jak bardzo go kocha. Od dłuższego czasu go szukała. Po bitwie tajemniczo zniknął. Wiedziała że bardzo przeżył śmierć brata. Gdy wyszła na zniszczony dziedzineic , zobaczyła go.
Siedział skulony na jakimś kamieniu. Twarz miał ukrytą w dłoniach. Podeszła bliżej i nieśmiało się zapytała :
-Mogę się dosiąść??
Błyskawicznie obrócił twarz w jej stronę. Spojrzała na niego. Twarz jego i włosy umazane były pyłem i sadzą. Miał na niej kilka głębokich ran , a jego piękne, niebieskie oczy wypełniały łzy. Kiwnął nieznacznie głową. Usiadła obok niego. Siedzieli w milczeniu. Miała wrażenie że mu przeszkadza. Muszę go jakoś pocieszyć , przecierz nie będziemy tu siedzieć wiecznie - pomyślała.
-Ja wiem że śmierć Freda to dla
ciebie wielki cios - zaczęła nieśmiało- , ale z czasem wszystko
się ułoży , wszystko będzie do..
-Wcale nie będzie dobrze!!! -krzyknął.
Na jego twarzy malowała się złość i rozpacz- Ty nie wiesz jak to
jest , jakie to okropne uczucie. Nie masz rodzeństawa więc nie
rozumiesz. To oco bałem się cały rok własnie sie wydarzyło. Ty..
po prostu nie rozumiesz- dodał już trochę spokojniej. W tej chwili
kilka łez spadło z jego nosa.
Zamilki.
Dziewczyna poczuła się głupio. Faktycznie gdyby ona starciła
rodzeństwo też by się tak zachowała. Nie mogła patrzeć jak
starsznie cierpi.
-Jaaa.... Masz rację , nie rozumiem.
Nie wiem jak to jest. Przepraszam – odparła przepraszającym
tonem Hermiona.
Po chwili Ron powiedział :
-Nie to ja przepraszam , że tak na
ciebie naskoczyłem . Nie powinienem. Po prostu nie mogę się z tym
pogodzić , nie dociera to do mnie- gdy mówił łzy spłyawły mu po
policzkach żłobiąc , korytarze w jego brudnej twarzy.
-Wiem , ale nie możesz się tym zadręczać. Musisz przecierz normalnie żyć Ron. On już nie wróci, nigdy. - te słowa sprawiały mu zapewne ból, i dołowały go jeszcze bardziej, ale musiała mu to powiedzieć. Nic nie odpowiedział. Patrzył się tylko w swoje kolana.
-Dlaczego tylu ludzi musiało zginąć-dalej mówił do swoich kolan.. To takie niesprawiedliwe!!! - krzynkął, a jego głos potoczył się echem po dziedzińcu- Najchętniej zabiłbym ich wszystkich. Po kolei. Każdego śmiercożerce.- szepnął mściwym głosem
-Nie mów tak Ron. Zamkną ich w Azkabanie. Wszytkich bez wyjątku.
-Azkaban to za mało. Zasługują na śmierć.
Znów zapadła niezręczna cisza.
-Aaa... Może pójdziemy do Wielkiej Sali - wypaliła Hermiona. Nie mogła znieść przebywania sam na sam z Ronem , gdy jest w takim stanie. Chciała teraz się czymś zająć, zapomnieć o wszystkim, skupić się na jakiejś czynności.
Kiwnął nieznacznie głową. Cała krótką drogę nic nie mówili. Wielka Sala była zatłoczona. Byli tam chyba wszyscy. Uczniowie , którzy brali udział w bitwie o Hogwart. Rodziny zmarłych , aurorzy , nauczyciele, reporterzy z ,,Proroka Codziennego" , urzędnicy z Ministersta Magii. Na twarzach jednych malowała się radośc , na innych rozpacz. Spojrzała na rudowłosego. Widać jak najszybciej chciał odszukać rodzinę. Nie było trudno uchwycić płomieniste włosy , wśród innych czarodziejów : Pani Weasley , razem z Fleur pomagały Pani Pomfry opiekować się ciężko rannymi , Pan Weasley i Percy , kłócili się o coś zz urzędnikami. Ginny siedziała za Harrym ze zniecierpliwoną miną, który niechętnie udzielał jakiegoś wywiadu. Pozostałych nie było.
W oczach każdego Weasley'a , była rozpacz.
-To przez Voldmorta rodziny tak cierpia pomyślała Hermiona. Kątem oka, zauważyła również Andromedę Tonks, szlochającą nad ciałem córki i wiele innych rodzin zz łazami w oczach. Już go nie ma, ale życia nie da się przywrócić.
"Życie jest jak płomień świecy. Zostanie zdmuchnięty lub dotrwa do
końca lecz zgaśnie na pewno"
*
No i jest rozdział pierwszy rozdział. Jest on bardzo krótki, ale natępne będą znacznie dłuższe. Nie wiem czy jest dobrze napisnany, ale prosze o szczere komentarze :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)