czwartek, 9 maja 2013

3. Powrót przyjaciela



      Do niewielkiego pokoju na poddaszu, powyklejanymi plakatami Armat z Chudley, wpadały pierwsze promienie porannego słońca, które oświetlały twarz rudowłosego młodzieńca, zastygłej w delikatnym uśmiechu. Obok niego, drzemała wtulona w jego ramię dziewczyna. Wreszcie byli parą. Od zawsze czuli do siebie jakieś uczucia, ale teraz nie musieli tego ukrywać. Niemal od początku swojej znajomości, darzyli się skrytą sympatią. Pierwsze tego oznaki, ukazały się w czwartej klasie, gdy Ron bardzo zazdrościł Hermionie, że ta nie poszła z nim na Bal Bożonarodzeniowy, tylko z o trzy lata starszym od siebie Wiktorem Krumem, który był sławnym zawodnikiem quiddicha. W piątej klasie ich więzi, jeszcze bardziej się zacieśniły. Szósty rok był dla nich istną ciągiem licznych kłótni, wywołanych przez znowu przez zazdrość. Wyprawa po horkruksy i Bitwa o Hogwart ich połączyły. Pokazali, że byli gotowi oddać życie, za drugiego, aby było ono bezpieczne. W czasie bitwy, po raz pierwszy się pocałowali, tak prawdziwe i już wiedzieli, że są dla siebie stworzeni. Wczorajszego wieczoru, wyznali sobie to co naprawdę czują. Wiedzieli, że nic już im nie prze szkodzi w ich miłości.

                                                                             *

      Ginny Weasley zbudziło uporczywe stukanie do okna. Nie chciała wstawać, ale nie mogła już dłużej wytrzymać tego dźwięku. Podeszła do okna i dowiedziała się, co było źródłem, tego hałasu. Była nim sowa, do której nogi przyczepiony był kawałek pergaminu. Z ciekawością, otworzyła okno. Ptak wleciał i usiadł na stoliku nocnym. Odczepiła zwitek, który głosił.

Kochana Ginny!

Chciałabym Cię poinformować, że przyjadę do Nory dzisiaj ok. godziny 18.00. Proszę Cię aby z tego powodu wielkiego zamieszania. Powiedz najwyżej Ronowi i Hermionie.

                                                                                                                         Harry

      Rudowłosa mało nie posiadała się ze szczęścia. Tak bardzo stęskniła się za Harrym. Był od teraz ,,bohaterem narodowym" , jak to niektórzy go nazywali. Od bitwy pojawił się tu tylko na pogrzebie Freda, a w tych smutnych okolicznościach nie mieli czasu porozmawiać. Wywiady, konferencje, spotkania. Nie tylko jego to denerwowało. Tak bardzo chciała mieć go tylko dla siebie, lecz zawsze między nimi stał Voldemort i śmierciożercy. Wiele razy słyszała od niego, że nie moga się spotykać, ze względu na niebezpieczeństwo, które jej groziło. Ale teraz niebezpieczeńtwa już nie ma, a on dalej nie ma czasu dla niej. Dobrze wiedziała, że najchętniej rzuciłby to wszystko, ale nie mógł. Był Wybrańcem i przez to nigdy nie dadzą mu spokoju. Nagle poczuła ostry ból w prawej ręce. Źródłem tego bólu była sowa, która widocznie chciała zapłaty za dobrze dostarczoną korespondencję. Wpatrywała się w nią z wyczekiwaniem. Dała jej kilka przysmaków dla sów. Klapnęła dziobem z zadowoleniem i odleciała. Dziewczyna wpatrywała się jeszcze chwilę w odlatującego ptaka, który po chwili stał się ciemną kropka na jasnym niebie. Pomimo wczesnej pory, zaczęła zastanawiać się jak ubierze się na dzisiejszy wieczór. W końcu chciała zrobić na nim wrażenie. Zaczęła grzebać w szafie, w poszukiwaniu czegoś sensowniejszego. Wygrzebała całkiem ładną, czerwoną, letnią sukienkę na ramiączkach i stwierdziła, że będzie najlepsza na dzisiejszy wieczór. Powiesiła ja starannie na krześle, wykonała codzienne, poranne czynności. Postanowiła stosować się jednak do życzenia Harry'ego i nie mówić mamie o jego przybyciu. Zrobiłaby ona z tego wielkie przyjęcie, a on tego nie lubił. Nienawidzidził gdy wszyscy nim się przejmowali. Gdy rozmyślała o swoim chłopaku i dzisiejszym wieczorze dziewczyna zdała sobie sprawę, że Hermiony nie ma w łóżku. Zegarek wskazywał 6.30. Wyszła z pokoju sprawdzając, czy nie ma jej gdzieś w holu. Nie wiedziała, co nagle ją naszło, ale postanowiła sprawdzić w pokoju Rona. Przeszła trzy piętra do góry weszła do pokoju brata, a jej oczom ukazał się widok, którego najmniej si tu spodziewała. Hermiona w samej bieliźnie leżała wtulona w Rona, a na podłodze były rozrzucone ich ubrania. Oczywiście, wiedziała, że coś między nimi było ale takie coś w tak szybkim czasie. Po Ronie jeszcze mogłaby się tego spodziewać, ale po tej rozsądnej Hermionie, nigdy. No ale facet może zawrócić dziewczynie w głowie. Wyobrażając sobie taką sytuację z Harrym, podeszła do nich, ze chęcią wywinięcia ich jakiegoś kawału i przerwania tej miłej sytuacji. Z kieszeni szlafroku wyciągnęła różdżkę i mimowolnie krzyknęła Aquamenti. Z jej różdżki wytrysnął strumień wody, który ich mocno oblał. Momentalnie wyrwali się ze snu.
-Ginny ty debilko!!!- wrzasnął Ron odklejając mokre włosy z czoła. - Wiesz, że się ludzi nie nachodzi!!! Tyy...- pogroził jej palcem
-Też cie kocham braciszku. Nie mogę raz na jakiś czas wywinąć ci kawał?- spytała z wyrzutem w głosie i pokazała mu język. Rudowłosy prychnął i zabrał się za suszenie włosów różdżką. Hermiona również podążyła w jego ślady.
-A właśnie, miałam wam powiedzieć, że Harry dziś przyjeżdża!!!
Ta wiadomość od razu poprawiła im humory.
-A kiedy?
-Około 18.00. A tak z czystej ciekawości? Do czego tutaj zaszło?
-Do niczego.- warknął chłopak. Było mu wstyd, że akurat jego siostra musiała tu wejść i przerwać, chyba jeden z najcudowniejszych poranków w jego życiu.- Tylko nic nie paplaj mamie.
-No jasne! Ale mam rozumieć, że wreszcie jesteście parą??? -
-Tak jesteśmy, i co ci do tego! Ja się między ciebie, a Harry'ego nie wtrącam. - mruknął
-No nie, wcale. - zakpiła dziewczyna.
-Już, nie bo uważam, że wreszcie znalazłaś sobie odpowiedniego chłopaka, a nie tacy to tamci..
-Według ciebie Michael i Dean nie byli odpowiedni.- przerwała mu siostra.
-Nie, nie byli.
Hermiona z rozbawieniem przyglądała się tej ,,kłótni". No tak. No z kim się umawia było najczęstszym powodem sporów, między rodzeństwem. Nagle kłótnia przeszła na nieco po ważniejsze tematy jak Krum, czy McLaggen, więc zaczęła dotyczyć również jej, a o tych chłopakach  dziewczyna wolała unikać rozmów zwłaszcza gdy chodzi z Ronem więc przerwała te niezbyt miłą wymianę zadań całkiem sensownym, pytaniem
-A tak właściwie to co zrobimy gdy Harry przyjedzie?
Ginny zmarszczyła brwi.
-W liście mi napisał, żeby nie robić z tego zbyt wielkiej afery. Myślicie, żeby powiedzieć mamie?
-Nie wiem. Ona od razy zaprosi połowę naszych znajomych i zrobi wielkie przyjęcie, a znowu tak bez zapowiedzi też będzie głupio. - oparł Ron podczas wciągania dżinsów na nogi. Przez chwilę cała trójka się zastanawiała. Nie wypadało im, nic nie zrobić.
-A może nie mówić Pani Weasley gdzieś do 17.30 aby nie zdążyła przygotować wielkiego przyjęcia, tylko skromną kolację!- za proponowała Hermiona. Rodzieństwo przez chwilę się namyślało.
-Tak, to można by zrobić.- odparł rudowłosy. Ginny również się z nimi zgodziła. Skromna kolacja, z najbliższymi osobami. Toby Harry'emu najbardziej pasowało. Po kolacji oczywiście poszliby sobie na jakiś romatyczny spacer, lub coś podobnego. Pomysł Hermiony był idealny.


                                                                         *

         (W międzyczasie*)

      Oświetlona elektrycznymi lampami, australijkska uliczka pełna mugoli, pogrążona byłe we śnie. Nie widać było na niej żywego ducha. Żadnego człowieka, żadnego samochodu, nawet bezdomnego kota przemykającego ukradkiem po chodniku. Nikt nie spodziewał się tu nikogo, do rozpoczęcia nowego dnia.
       Nagle po ulicy rozległ się dźwięk charakterystyczny teleportacji. Pojawiła się tak grupka ludzi w czarnych szatach z kapturami i ciemnych maskach.
-To tu?- warknął jeden z nich.
-Fenton Avenue.- odparł. Podszedł do tabliczki z nazwą ulicy i odczytał, nazwę taką samą jak zapisaną miał na kartce.
-Tak- odparł- Musimy iść do numeru 17.- odparł ochrypłym szeptem. Ci ludzie nie mieli zwyczaju zachowywać się cicho, lecz ze względu, na środki bezpieczeństa, które zostały zachowane po upadku ich Pana nie chcieli robić zbyt dużych zamieszek. Szybko odszukali dom oznaczony numerem siedemnaście i podeszli do niego z złowrogimi zamianami. Chcieli wywołać jak najmniej hałasu, aby Ministerstwo nie dowiedziało się gdzie się ukrywają, ani jaki mają zamiary.
-Dobra, wchodzimy, ale jak najmniej hałasu, bo jak nie to...- tu mężczyzna przejechał znacząco palcem po gardle. -Ja i Rowle i Travers idziemy, wy zostajecie. Alohomora.
Usłyszeli cichy chrzęst zamka i weszli do środka. Dwójka z nich zapaliła różdżki. Kroczyli najciszej jak mogli. Doszli do dużych drewnianych schodów i weszli po nich na górę w nadziei, że nie skrzypią. Na piętrze skierowali się do drzwi w, których najprawdopodowniej znajdowała się sypialnie. Otworzyli je i weszli. W środku znajdowała się dwójka śpiących mugoli.
-Oszałamionamy ich zbudzimy dopiero w kryjówce- mruknął Yaxley. Użył zaklęcia niewerbalnego, aby oszołomić małżeństwo. Wynieśli ich ciała  na zewnątrz, tak aby niczego nie przewrócić i cała grupa teleportowała się do opuszczonego domu, w którym najwyrażniej od przynajmniej 100 lat nikt nie mieszkał. Ten budynek najwyraźniej był ich kryjówką. W środku śmierdziało stęchlizną i pleśnią, a całość pokrywała warstwa stuletniego kurzu, który zalegał wszędzie. Grupa zaszła po skrzypiących schodach do pustej piwnicy, w której urządziła sobie loch. Rzucili na ziemię bezwładne ciała mugoli.
-Co z nimi robimy?
-Enervate- mruknął Yaxley
Państwo Wilkinsowie, ocknęli się.
-Gdzie my jesteśmy- jęknęli.
Śmieciożerca nic nie od powiedział. Wpatrywał się w nich złowrogo.
-Czy wiecie gdzie aktualnie przebywa Hermiona Granger?!
-Kto, o nikim takim nie słyszeliśmy!- odparli przerażeni, i faktycznie mieli miny jakby po raz pierwszy w życiu usłyszeli to nazwisko.
-Chronicie waszą szlamowatą córeczkę, co?!
-Ale my nie mamy córki, my nie mamy żadnych dzieci - oparł ze strachem w oczach.
Yaxley, wziął ze sobą resztę śmierciożerców na górę, do dużego salonu, który za czasów wyglądów musiał wyglądać pięknie, lecz teraz wszystko się tak waliło.
-Co o tym sądzicie?- warknął do pozostałych siadając na zjedzonym przez mole fotelu.
Wszyscy zaczęli się zastanawiać, jaki może być powód tego braku wiedzy o swojej córce.
-Chyba nie udają, może, eee, zaklęcie zapomnienia?- zaproponował Rowle.
-Możliwe Rowle, możliwe. Ta szlama Granger jest dość mądra. - odparł przejeżdżając palcem, po kilkudniowym zaroście.- Możemy spróbować, rzucić zaklęcie przypominające.Wszedł z powrotem do małej, cuchnącej piwniczki, otworzył ją zaklęciem.
Śmierciożercy wymienili znaczące spojrzenia. Najwyrażniej domyślili się, że Hermiona rzuciła na nich zaklęcie zapomnienia.
-Restituere memoria*. - mruknął jeden z nich. Rodziców Hermiony przeszył złoty promień i nagle wyglądali jakby wszystko sobie przypomnieli.
-Jakie macie nazwisko? Gadac bo pozabijam.
-Granger. - wyszeptała kobieta, będąca już na skraju wyczerpania. Śmierciożercy wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.
-Wiecie gdzie aktualnie przebywa Hermiona Granger?
-My nie wiemy, nie mamy pojęcia. Gdzie ona jest, co jej zrobiliście. - krzyknął pan Granger.
-Crucio. - mężczyzna wrzasnął z bólu. Jego żonie z oczu zaczęły lecieć łzy, na widok cierpiącego męża.
-Nie chcecie gadać to nie. Na razie jesteście naszymi zakładnikami.- warknął i zatrzasnął drzwi, pozostawiając dwójkę mugoli w strachu o siebie, i o córkę.



                                                                               *

     Molly Weasley, zauważyła, że dzisiejsze zachowanie dwójki jej najmłodszych dzieci i Hermiony jest nadzwyczaj tajemnicze, jednak najbardziej zdziwił ja fakt, że Ron bez żadnych ponagleń posprzątał i to bardzo porządnie swój pokój. Gdy weszła do pokoju dziewczyn i zobaczyła wystrojoną Ginny i Hermionę, nie wytrzymała i wykrzyknęła:
-Powiecie mi wreszcie dlaczego zachowujecie się tak czy nie!!!
Ginny spojrzała znacząco na Hermionę. Była już siedemnasta, więc można by jej powiedzieć.
-No bo, eee, Harry dziś przyjeżdża o osiemnastej- odparła nieco się jąkając.
-I ja nic o tym nie wiem!!! I co ja teraz zrobię, przecież nic nie zdążę zrobić i nie..
-Mamo, ale on napisał, że nie chce aby robić z tego jakiejś wielkiej afery. - przerwała Ginny
Krzyki Molly, sprowadziły na dół Rona. Gdy Pani Weasley zauważyła go jej krzyki od razu na niego przeniosły.
-Ronaldzie, czy te też zastałeś po informowany, o przybyciu  Harry'ego do naszego domu!?
-Eeee, no tak. - odparł zmieszany chłopak.
-Nie no , po prostu super, została nam godzina, a nic nie jest posprzątane, ugotowane, przygotowane.- wrzasnęła i wybiegła z pokoju, wprost do kuchni, aby ugotować ulubione potrawy Harry'ego.
-No i mówiłam, że tak będzie.- westchnęła Ginny poprawiając ramiączka sukienki.- A ty łaskawie ubrałbyś skarpetki do pary. - mruknęła do brata. Chłopak powiedział, zaklął, zwlókł się z łóżka Hermiony i poszedł do pokoju.
       Gdy Molly, jakoś wyrobiła się z planem, które chciała zrobić, w miarę posprzątała dom, ugotowała ulubione potrawy Harry'ego i ustawiła to wszystko w ogrodzie, na szybkiegoaprosiła Billa z Fleur, Andromedę z małym Teddym, twierdząc, że po stracie córki i jej męża musi się trochę pocieszyć, wszyscy z niecierpliwaniem czekali na Gościa.  Około godziny 18,15 w końcu usłyszeli trzask przy niewielkiej sadzawce w Ogrodzie Weasleyów. Od razu rozpoznali czarne rozczochrane włosy i okrągłe okulary
-Harry!!!-wykrzyknęła Ginny i rzuciła mu się na szuję. Od razu odwzajemnił uścisk.
-Pięknie wyglądasz.- wyszeptał zauroczony swoją dziewczyną. Gdy spojrzał na stół w ogrodzie, z powrotem spojrzał na Ginny.
-Prosiłem cię, abyś nic nie robiła.- zwrócił się do rudowłosej z udawanym wyrzutem w głosie,
-Znasz moja matkę, wszystko wyniucha. - odparła.
Wszyscy rzucili się na niego, aby się z nim przywitać. Po tym bardzo radosnym powitaniu. Wszyscy zasiedli do stołu, na wspólną kolację. Panowała przu nim bardzo rodzinna atmosfera. Rozmawiali o tym co działo się w Ministerstwie, o Hogwarcie, reformach i wszystkich zmianach na dobre, które wydarzyła się po pokonaniu Voldemotra. Dowiedzieli się również, że Percy znalazł sobie dziewczynę, niejaką Audrey. Hermiona bawiła się z małym Teddnym, który bardzo ją polubił. Ron rozmawiał o czymś z Billem. Ogółem panowała bardzo rodzinna  atmosfera. Nagle Ginny powiedziała dość donośnym głosem.
-Ron, czy nie masz nam coś do powiedzenia.
Wszyscy skierowali wzrok w jego stronę. Chłopak przez chwilę kompletnie nie wiedział o co chodzi, lecz rudowłosa spojrzała na Hermionę. Za to ona spojrzała na niego wzrokiem, który mówił. ,,No powiedz im o nas"
-Aha no, bo ja  i Hermiona jesteśmy teraz razem. - powiedział Ron. Większość osób nie był bardzo zaskoczonych tą wiadomością.
-Idealnie do siebie pasujecie. - westchnęła Molly Weasley, wiedząc, że jej syn zalazł sobie idealną dziewczynę.
       Po kolacji, Hermiona poszła do pokoju Ginny, w głębi ducha bardzo się ciesząc, że wszyscy już wiedzą o ich związku. Nie wróciła, razem z rudowłosą, ponieważ zabrała gdzieś Harry'ego aby nadrobić stracony czas. Westchnęła i położyła się spać.





                                                                                 *
-Mówcie, gdzie znajduję się Hermiona Granger!! - krzyknął śmierciożerca.
-My nic nie wiemy, nie znamy nikogo takiego.- wyjąkała Monika Wilkins.
-Crucio.- po komnacie rozległ się krzyk dwójki mugoli.
-Co chronicie swojej szlamowatej córki.- wysyczał mężczyzna.
-My, my nie mamy córki. - wyszeptał ostatkiem sił.
-Aby na pewno. Avada Kedavra. - wrzasnął. Błysk zielonego światła i dwa ciała mugoli upadły bezwładnie na podłogę.

Brazowowłosa dziewczyna zbudziła się z krzykiem. Tylko sen.- powiedziała sobie w myślach. Ale był on taki realistyczny. Bardzo chciała już sprowadzić ich do Anglii. Śmierciożercy dalej byli dla wolności, ale może warto zaryzykować. Bardzo za nimi tęskniła. Przez chwilę myślała nad tym co zrobić. Zdecydowała się jechać, aby ich odszukać i sprowadzić do domu. Ale Ron pewnie nie puści jej samej. W głębi ducha, pragnęła by jechał z nią, ale musiałam to zrobić sama, bez niczyjej pomocy. Ale musiała mu powiedzieć o swoich zamiarach i wytłumaczyć, ze chce to zrobić sama. Spojrzała na Ginny, która spała jak nieżywa i krzyk dziewczyny, nawet nie obudził. Zarzuciła szlafrok na ramiona i po cichu wyszła z pokoju, nie zważając, że jest trzecia w nocy. Przeszła trzy piętra w górę i weszła do pokoju Rona. Po pomieszczeniu toczyło się jego ciche chrapanie, ale stwierdziła, że wyzna mu to teraz. Usiadła na brzegu łóżka i lekko uderzyła w ramię. Chłopak niechętnie otworzył oczy.
-Co sie dzi-eee-je?- spytał z potężnym ziewnięciem. Gdy zauważył, że to Hermiona przyszła do niego, od raz oprzytomniał. -Co się stało kochanie?- zapytał o wiele milszym tonem. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
-Ron. Jaa, chciałbym ci powiedzieć, że jadę do Australii, po moich rodziców, - tu na chwilę zawiesiła głos. -ale sama.
-Coo, myślisz, że ja cię puszczę samej do Australii, gdy na wolności są śmierciożercy!!! - oburzył się Ron- Przecież oni dalej będą nas szukać, bo to my najwięcej pomagaliśmy Harry'emu. Nie ma mowy! Jadę z tobą!
-Ja chciałabym to sama załatwić, przecież to taka bardziej rodzinna sprawa! A skąd wiesz, że śmierciożercy będą w Australii?
-Myślisz, że sobie nie poradzę?
-To nie tak, no ale jaa..
-Jadę z tobą i koniec sprawy. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. - przerwał jej chłopak.
Dziewczyna była rozdarta, między dwoma decyzjami. Wiedziała, że Ron jej nie puści samej, i przyjemnie byłoby mieć kogoś do pomocy w tym zadaniu, ale znowu postanowiła zrobić to sama. Pierwsza propozycja bardzo ja kusiła. W końcu mu uległa.
-Och, no dobrze.- zgodziła się z udawanym przekorem w głosie brązowowłosa.
-No to załatwione, jadę z tobą.-odparł rudowłosy z uśmiechem. Dziewczyna uznała, że bez Rona chyba by sobie nie poradziła. Teraz nie żałowała tej decyzji. Wtuliła się w niego. Nic nie mówili, tylko patrzyli w skrawek nieba obsypanego jasnymi gwiazdami za oknem i myśleli o czekającej ich wyprawie.
-Kocham cię- szepnęła, - za wszystko co dla mnie robisz.


                                                                            *




                               

3 komentarze:

  1. Hej, kochanie, wybacz, że tak długo :/
    Zdecydowanie rozdział jest lepszy d poprzedniego! Nie jest też idealny- taki przeciętny, ale dość fajny.
    Dobrze, że Harry wrócił, ale to co mam Ci do zarzucenia, to fakt, że tak mało pociągnęłaś scenę z nim i Ginny :/
    Ostatnia scena jest cudna! Wiem, że prawie cała poprzednia wersja tego rozdziału składała się z tego momentu i że wtedy to trochę skrytykowałam, ale ogólnie idea mi się podoba. Ale błagam, więcej uczuć!
    No i super pomysł oraz wykonanie z tym wątkiem Śmierciożerców z państwem Granger ;)
    Szkoła to nie jest zwykła wymówka, wszyscy wiemy jak wygląda zakończenie roku i ile przy tym roboty :/
    Dobra, trochę pomarudziłam xD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz i miłe słowa :p Już myślałam, że nikt tu nie wchodzi ;/
    Co do rozdiału, to faktycznie mogłam więcej napisać o Harrym i Ginny, ale jakoś tak,wolałam trochę więcej Rona i Hermiony. Następny rozdział mam nadzieję, że wyjdzie trochę bardziej uczuciowy.Scenę ze śmierciożercami, jakoś nagle mnie wzięło żeby taka opisać. Ta wymówka ze szkołą, no faktycznie muszę się teraz wziąść do nauki bo jak pisałam rozdział trzeci nie nauczyłam się do kartkówki z polskiego, czego wynikiem była dwója, a jej wynikiem będzie czwórka, a nie piątka na koniec roku :(
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za piękną historię :** Ale to bardzo, bardzo dziękuję :]

    OdpowiedzUsuń